Burzliwe odzyskanie kontroli nad siedzibą TVP przy Woronicza, powołanie nowych zarządów i rad nadzorczych w mediach publicznych to nie koniec, a dopiero początek niełatwej drogi do odbudowy TVP, Polskiego Radia, rozgłośni regionalnych i Polskiej Agencji Prasowej. Przed zespołem, który się tego podjął piętrzą się coraz większe problemy, a widzowie, słuchacze i czytelnicy są skazani na serię rozczarowań.
Nie wierzę w cuda. Pierwsze wydanie nowego programu informacyjnego, nadawanego o 19.30 w TVP 1 (nazwa „Wiadomości” została tak skompromitowana i obrzydzona Polakom, że ma zostać zmieniona) nie może być udane. Podobnie jak kolejne: jutro, za tydzień czy nawet za miesiąc. Nowy zespół zarządzany przez Pawła Płuskę i Grzegorza Sajóra wciąż nie ma dostępu do siedziby przy Placu Powstańców Warszawy (to tam mieszczą się redakcje i studia programów informacyjnych), więc próbują stworzyć program z prowizorycznego newsroomu zorganizowanego w siedzibie na Woronicza. To oznacza szereg komplikacji: w dostępie do ekip zdjęciowych, sprzętu, montażystów, systemów redakcyjnych.
Zespół dziennikarski też nie wygląda tak, jak oczekiwano jeszcze kilka tygodni temu: gdy środowisko szeptało o szykowanych głośnych transferach m.in. z Polsatu i TVN. Duża część doświadczonych dziennikarzy jednak nie zdecydowała się na przejście do „nowej TVP”, lecz wybrała postawę oczekiwania na rozwój wydarzeń. Część z nich pewnie zdecyduje się na transfer później – gdy upewni się, że zmiana władzy w TVP, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej ma charakter trwały, potwierdzony przez sąd rejestrowy wpisem do KRS. Inni wykorzystają te oferty do wynegocjowania lepszych pensji w obecnym miejscu pracy: masowe transfery zawsze były okazją do windowania wynagrodzeń w tej branży.
Cudu więc nie będzie. Po ośmiu latach topornej propagandy w mediach zawłaszczonych przez Prawo i Sprawiedliwość, oczekiwania odbiorców i liderów opinii są wygórowane i najpewniej – niemożliwe do spełnienia, przynajmniej na razie.
Nawet gdyby zmiana władzy w spółkach medialnych przebiegała łagodnie, a doświadczeni dziennikarze pracujący w innych stacjach wykazali większą chęć do zmiany pracy – stworzenie dobrego, nowoczesnego programu informacyjnego z dnia na dzień nie jest możliwe. Telewizja Polska i Polskie Radio dziś to spółki zaniedbane technologicznie i organizacyjnie, z przestarzałą strukturą, niewydolnymi finansami, zatrudniające setki zbędnych ludzi, których kompetencji nikt dziś na rynku tak naprawdę nie potrzebuje. W ciągu ostatniej dekady w mediach na świecie zmieniło się niemal wszystko. Dziś nawet te najbardziej nowoczesne i dobrze zarządzane stacje radiowe i telewizyjne mierzą się z odpływem odbiorców, którzy zmieniają swoje nawyki w sposobie korzystania z mediów.
Czy to oznacza, że należy się poddać? Nie, bo polska racja stanu i społeczeństwo potrzebują alternatywy dla Big Techów, kontrolujących przez platformy mediów społecznościowych coraz większy kawałek informacyjnego (i reklamowego) tortu. Potrzebujemy też w Polsce alternatywy dla prywatnych mediów, które – z oczywistych i niekwestionowanych powodów – w pierwszej kolejności realizują cele swoich właścicieli, a nie dbają o interes widzów.
Jednak szanse na to, że taka zmiana będzie miała miejsce z dnia na dzień lub z tygodnia na tydzień są w zasadzie żadne. Odzyskiwanie wiarygodności i budowanie programów informacyjnych od zera to zadanie na długie lata. Aby na antenie widz mógł zobaczyć pół godziny programu informacyjnego, potrzebny jest liczący kilkaset osób zgrany i doświadczony zespół, którego na razie nie ma i szybko nie będzie.
Wielkim błędem będzie jednak spisanie mediów publicznych na straty już po pierwszych błędach czy nieudanych decyzjach. Ludziom, którzy podjęli próbę odbudowy TVP, PAP i Polskiego Radia – przynajmniej na początku – należy się kredyt zaufania i trochę spokoju, który pozwoli im spokojnie pracować.
Kiedyś, w czasach nieco większej kultury politycznej niż mamy obecnie, dobrym zwyczajem było 100 dni spokoju dla nowego rządu – na zorganizowanie sobie pracy i realizację pierwszych obietnic.
Dlatego, jeśli chcemy mieć jeszcze kiedyś prawdziwe media publiczne – dajmy ludziom, którzy podjęli ryzyko ich odbudowy 100 dni na to, żeby pokazali, że obietnice, które złożyli swoim widzom, słuchaczom i czytelnikom – nie są bez pokrycia.
Autor: Paweł Prus
Prawnik, dziennikarz, ekspert rynku mediów. Założyciel i prezes zarządu Instytutu Zamenhofa. Przez kilkanaście lat pracował w prasie i telewizji jako reporter newsowy. W latach 2009-2013 pracował jako reporter i korespondent zagranicznych w TVP INFO.
Publikacje oznaczone jako #OPINIE stanowią wyraz osobistych poglądów ich autorów, które mogą być sprzeczne z linią programową Fundacji Instytut Zamenhofa. Wierzymy w wolność słowa i prawo do wyrażania swojej opinii, nawet jeśli ta nie jest zgodna z tym co sami robimy lub uważamy.